Aktualności / WYWIAD DLA TYGODNIKA NAJWYŻSZY CZAS

2014-10-24

Poniżej zamieszczamy treść wywiadu jakiego udzielił prezes stowarzyszenia Ciche Niebo Nad Warszawą tygodnikowi „Najwyższy Czas”. Wywiad zamieszczony jest w 43 numerze z dn. 25 października 2014 r.

 

Dręczeni hałasem w stolicy

O walce z uciążliwościami wokół lotniska Babice w Warszawie, ze Zbigniewem Franczakiem, liderem ruchu dręczonych hałasem, rozmawia Rafał Pazio.

Lotnisko Babice funkcjonuje od wielu dziesięcioleci. Do 2005 roku obsługiwało służby porządku publicznego. Dziś mieszkańcy narzekają na częste, hałaśliwe przeloty małych maszyn. Od kiedy lotnisko zaczęło przeszkadzać?


Problem nabrzmiewał. W 2005 roku sformalizowano oddanie lotnictwa MSW do rąk lotnictwa cywilnego. Nie spełniono wtedy dalszych procedur, które również podważamy. Powinna być wydana decyzja o wpisie lotniska do rejestru lotnisk cywilnych, który prowadzi Prezes Urzędu Lotnictwa Cywilnego. To postępowanie wbrew unijnej dyrektywie, było prowadzone bez uzgodnień środowiskowych. Wykorzystano zapis w prawie lotniczym, że do postępowań wszczętych na początki lat dwutysięcznych, nie stosuje się uzgodnień środowiskowych.

Uważamy jednak, że lotnisko funkcjonuje nielegalnie. Dopiero w 2012 roku pełniący obowiązki Prezesa Urzędu Lotnictwa Cywilnego wydał na rzecz innego podmiotu niż ten, który złożył wniosek, dwie decyzje. Pierwsza o założeniu lotniska cywilnego Babice, a druga o wpisaniu tego lotniska do rejestru lotnisk cywilnych. Od 2012 roku lotnisko funkcjonuje w świetle prawa.

 

To nie ograniczyło uciążliwości lotów.

Problem narastał od roku 2000. Wzrosła liczba lotów. Przy Radzie Dzielnicy Żoliborz powstał nawet zespół ds. lotów trudnych i uciążliwych. Walczy z problemem od dziesięciu lat. My zajęliśmy się sprawą dwa lata temu.

Dlaczego?

Przez ostatnie cztery lata ilość operacji lotniczych na lotnisku Babice wzrosła do 37 a nawet 40 tys. rocznie. Loty odbywają się w dni pogodne w dobrych warunkach widocznościowych. To powoduje, że 40 tys. operacji lotniczych rozkłada się głównie na miesiące letnie, od maja do października. Pod określeniem „operacja lotnicza” rozumiemy jeden obrót po kręgu, wytyczonym nad trzema gęsto zaludnionymi dzielnicami Warszawy. Krąg ma około 20 km długości. Dlatego do protestu przyłączają się mieszkańcy dzielnic Bemowo, Żoliborz, Bielany,
ostatnio z poparciem burmistrzów. Latem dochodzi do 200 – 400 przelotów dziennie, nad głowami mieszkańców, na niskiej wysokości. Bywa, że samolot przelatuje co kilkadziesiąt sekund. Powstaje hałas nie do zniesienia dla części mieszkańców. Samoloty, w których szkolą się adepci lotnictwa ciągle startują i lecą najpierw od 70 do 100 metrów nad dachami, a później maksymalnie osiągają pułap 350 metrów. Każdy przelot po kręgu kończy się przyziemieniem i ponownym wystartowaniem. Słyszymy wieczne starty i lądowania samolotów
starej daty, z lat 70 i 80, które nieznośnie terkoczą. To dźwięk nie do zniesienia przy lotach na niskiej wysokości.

 

Co utrudnia osiągnięcie celu w walce, którą prowadzi pańskie stowarzyszenie?

Biuro Ochrony Środowiska Urzędu Miasta Stołecznego Warszawy twierdzi, że normy hałasu nie są przekraczane. Ale Biuro interpretuje normy korzystnie dla lotnictwa cywilnego.
My nie chcemy likwidacji lotniska. Chcemy ograniczenia liczby lotów. Biuro Ochrony Środowiska nie bierze pod uwagę interesu społecznego. Garstka ludzi lata sobie po okręgu, a na dole cierpi kilka tysięcy mieszkańców.

Kto jest gospodarzem na lotnisku Babice?

Jeszcze kilka lat temu lotnisko służyło pierwotnej swojej funkcji, czyli lotnictwu służb porządku publicznego. Dziś jest tam czternaście podmiotów. Poza czterema związanymi ze służbami porządkowymi, dziesięć to podmioty komercyjne. Przeloty organizują ośrodki szkoleniowe. Adept lotnictwa, aby zrobić kurs podstawowy, musi wylatać 40 godzin, co przekłada się na 350 do 400 przelotów po kręgu. 90 proc. przelotów rocznie robią ludzie szkolący swoich adeptów. Popularność lotów nad Warszawą wynika z bliskości lotniska. Garstka ludzi robi tam kasę na lotnisku MSW i jeszcze dręczy mieszkańców.

Co chcecie osiągnąć?

Chcemy doprowadzić do zakazania ciągłych lotów po kręgu. Jeżeli krąg będzie służył do wystartowania i wylądowania, tak jak powinien, ilość lotów spadnie o 90 proc. Sytuacja wróci do normy. Ośrodki szkoleniowe niech się wyniosą poza Warszawę.

 

W Polsce lotnicy są otoczeni legendą. Jak reagują na prezentowane argumenty?

Ze środowiskiem lotniczym nie ma dyskusji. Ci ludzie przyzwyczajeni są do adrenaliny i każda myśl o ograniczeniu ich prawa powoduje furię.
Nie dopuszczają propozycji ograniczenia lotów cywilnych. Uważają, że loty szkoleniowe powinny się odbywać w każdym miejscu i o każdej porze. Ograniczenia traktują jako napaść na ich przywileje i prawa. Wyzywają nas od zgredów i słoików. Piszą na forach „widziały gały, co brały,” kiedy skarżymy się na uciążliwość w miejscu zamieszkania. Nie chcą przyjąć argumentu, że ilość lotów w ostatnich latach zwiększyła się wielokrotnie. Nikt z nami tego nie konsultował. Nasze stowarzyszenie postuluje, aby loty szkoleniowe odbywały się poza Warszawą. Nie mamy zastrzeżeń do osób, które hangarują samolot na lotnisku Babice i latają do swoich posiadłości na Mazurach czy nad Bałtykiem. Startują i wracają wieczorem albo za kilka dni. Robią wtedy dwa loty, a nie kilkaset.

Samoloty latają nisko także z powodu ruchu lotniczego na Okęcie?

Tak. Nie mogą się wznieść ponad 350 metrów nad poziom gruntu. Mamy dowody na to, że wielokrotnie cudem się nie zderzyły.

Czy pojawia się jakaś szansa na rozwiązanie problemu?

Odmowa Biura Ochrony Środowiska Urzędu Miasta Stołecznego Warszawy dotycząca wszczęcia postępowania ograniczającego oddziaływanie na środowisko jest naszą szansą, gdyż będziemy mogli sprawę skierować do Sądu, co do tej pory nie było możliwe. Zbliżają się także wybory. Samorządowcy stanęli po naszej stronie. Burmistrzowie poparli wniosek. Na razie nie chce udzielić nam poparcia pani prezydent Warszawy.

Czy trudności z załatwieniem tej sprawy wynikają z tego, że w prawie lotniczym nie znalazły się odpowiednie zapisy czy urzędnicy po prostu pierwszy raz rozwiązują taki problem?

Jak już mówiłem decyzja o wpisie do rejestru lotnisk cywilnych przeszła bez decyzji środowiskowej, czyli oceny oddziaływania na środowisko. Postępowanie zostało wszczęte zanim Polska zaimplementowała dyrektywę unijną, która nakazuje w takim przypadkach dokonać oceny oddziaływania środowiskowego.
Kolejna przeszkoda to lobby lotnicze, ocierające się o politykę. W 2013 roku Rada Miasta Warszawy musiała przyjąć program do walki z hałasem. Robi to co pięć lat. Na forum Komisji Ochrony Środowiska, składającej się z 11 radnych, nasze postulaty poparło tylko trzech wywodzących się z PiS-u. W Platformie Obywatelskiej panuje przekonanie, że lotnisko być musi i nic nie należy zmieniać. Kurs dla przyszłego pilota kosztuje 25 tys. zł.
Kończą go raczej przedstawiciele elit finansowych. Dodatkowo prezesem Aeroklubu Warszawskiego jeszcze do niedawna był pan Gromosław Czempiński. Wielu udziałowców firm, które prowadzą ośrodki szkolenia pilotów wywodzi się, trywialnie mówiąc, ze służb, wojska lub policji. Ci ludzie są bardzo solidarni i mocno oddziałują na sferę polityczną.

Stąd nasze zdziwienie i miłe zaskoczenie, że starania stowarzyszenia poparł w końcu burmistrz Bemowa, Krzysztof Strzałkowski. Do tej pory Urząd na Bemowie bronił lotniska. My też uważamy, że powinno pozostać, ale należy ograniczyć loty, szczególnie cywilne.

Dziękuję za rozmowę.